Pierwsza miłość Maryli Rodowicz

To był poważny związek. Trwał dwa lata. Gdyby zakończył się powodzeniem, może nie mielibyśmy w Polsce tylu piosenek napisanych dla Rodowicz przez Osiecką, za to Czesi mieliby kolejną Vondrackovą

Początek lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Maryla nie jest jeszcze gwiazdą. Występuje jako support przed grupą The Rebels. Nie, nie jest to żaden zespół anglosaski. To grupa czeska. Na basie gra w niej Jiri Korn (późniejszy wokalista). Jeżdżą w tury po Czechosłowacji. Marylka poprzedza ich występy. Nauczyła się nawet czeskiego i sama prowadzi konferansjerkę

Menadżerem zespołu jest Frantisek Janecek. I to on złamał serce Maryli.Wiem, że nie wygląda wyjściowo na tych zdjęciach. Ale miał duże powodzenie u kobiet. Maryla wyprowadziła się dla niego do Pragi. Niestety, a może stety związek nie przetrwał kłopotów mieszkaniowych. W socjalizmie nawet gwiazdy miały z tym problem. W trasie mieszkali w hotelach, ale po jej zakończeniu gnieździli się w domu kultury, w którym ojciec Janecka był nocnym stróżem. I tak przez dwa lata.

To mogło wykończyć każdy związek. I wykończyło. Janecek co prawda zaczął budować dom, ale robił to w sposób specyficzny. Do roboty na budowie zagonił za darmo zespół. Nawet Maryla mieszała tam beton. W końcu się wkurzyła i wróciła do Polski. Bo w kraju poznała Daniela Olbrychskiego.

A Janecek? Nadal, mimo już 72. lat, jest agentem muzycznym. Ma dwukrotnie młodszą żonę. I dwójkę dorosłych dzieci z poprzedniego małżeństwa.